
Czy stary opel bez dachu to więcej problemów czy radości? Czy kabriolet w cenie roweru ma sens? Czy astry cabrio da się używać zimą? Dowiedzmy się
Wsiadamy dziś do starego Opla bez dachu i sprawdzamy ile frajdy daje taka pełnoletnia zabawka.
A na początek krótki powrót do przeszłości.
Historia nie tylko kabrioletów Opla ale w ogóle samochodów tego niemieckiego producenta zaczęła się od pojazdu bez dachu właśnie. Nic w tym dziwnego ponieważ na początku wszyscy producenci zaczynali od tworzenia samojezdnych maszyn. które wyglądały jak powozy konne, z których uciekły konie. Następne bezdachowce Opla, produkowane przez fabrykę, albo współpracujące z nią firmy karoseryjne prezentowały dosyć szeroki rozrzut estetyczny bo np. po pięknym Oplu Super 6 Glaser z 1937 roku, 13 lat później pojawił się Opel Olimpia który przypominał wyglądem otwartą konserwę turystyczną na kołach. Chyba najlepiej wyglądającym kabrioletem w historii marki był Rekord A z 1964 roku przerabiany w firmie Karla Deutscha. Natomiast bezpośrednim poprzednikiem Astry w wersji bez dachu był Kadett E produkowany w latach 1987-91. W okresie swojej świetności to auto było bardzo wdzięcznym obiektem przeróbek firm tuningowych, a dzisiaj stało się już poszukiwanym klasykiem.
I tak dochodzimy do Astry F, którą od 93 roku można było kupić w wersji z miękkim dachem. Stylizacją nadwozia zajęło się słynne włoskie studio kreślarskie Bertone, co miało pomóc w przemianie popularnego i raczej nudnego z wyglądu kompaktowego auta w coś bardziej budzącego emocje. Silniki, które napędzały te emocje miały od 75 do 115 KM w przypadku wersji 2.0. Cała mechanika, wnętrze i duża część nadwozia była znaną z innych wersji Astry konstrukcją, co ułatwiało serwis i obniżało koszty. Astra F w otwartej wersji przetrwała do 1999 roku po czym zastąpiła ją kolejna generacja tego popularnego kompaktu.
Nadwozie
Astra F to na naszych drogach tak częsty widok, że nikt nie pomyli jej z innym samochodem. Nawet w wersji cabrio. Mniej więcej do połowy długości patrząc od przodu auto nie różni się niczym szczególnym od swoich mniej wyjątkowych sióstr. Ale już od drzwi, które są pozbawione ramek i przywodzą na myśl Calibrę, po tył samochodu widać więcej różnic między zwykłymi wersjami, a dziełem włoskich stylistów. Astra cabrio może się podobać, chociaż rozumiem tych, którzy narzekają na niezbyt zgrabny garb tworzony przez złożony dach, uwydatniony dodatkowo przez nakładany na niego pokrowiec. Za to w porównaniu z Kadetem E w polu widzenia nie znajdziemy już pałąka przeciwkapotażowego.

Jestem zdecydowanym zwolennikiem zakładania do Astry większych niż fabryczne felg i szerszych opon. Te seryjne giną w nadkolach i nie wygląda to zbyt dobrze. W pełni uzbrojona Astra w wersji ze złożonym dachem może być jeszcze wyposazona w zakładany za przednimi fotelami windshot, który zatrzymuje powstające zawirowania powietrza co bardzo dobrze wpływa na jazdę z większymi niż miejskie prędkościami.
Silnik, zawieszenie, skrzynia biegów
Silnik jaki pracuje pod maska mojej Astry to 16 zaworowy 1.8 o mocy 115 KM. Jest to przedostatni pod względem pojemności motor w tym modelu Astry. Mocy wystarcza do spokojnej jazdy. Spalanie waha się w granicach 8-10 litrów na 100km. Auto posiada instalację gazową co jest dosyć niespotykane w takich typowo weekendowych pojazdach, ale później wyjaśnię dlaczego tu się akurat znalazła. Silnik pobiera od 10 do 12 litrów gazu na każdą setkę. Trochę żałuję, że nie ma tu 2 litrowego ośmiozaworowego C20NE o takiej samej mocy, którego używałem dawno temu w Omedze A i który uważam za jeden z najlepszych silników tamtych czasów.

Zaraz po zakupie wymieniłem olej, filtry i kompletny rozrząd, którego zaniedbanie w 16 zaworowych Oplach z tych czasów kończy się bardzo niszczącym finałem. Poza tym zestawem startowym silnik nie wymagał innych prac. Zawieszenie jest lekko utwardzone w stosunku do standardowych wersji, ale nie jest to przesadnie odczuwalne i komfort specjalnie na tym nie cierpi. Skrzynia biegów tradycyjnie dla Opli z lat 90tych jest jak wystrugana z drewna i przy heblowaniu… tzn zmianie przełożeń potrafi sobie przyhaczyć tu i ówdzie.
Wnętrze
Środek Astry cabrio jest identyczny z tymi w bardziej masowych wersjach i chociaż można tu czasem spotkać skórzaną tapicerkę to już wygląd deski rozdzielczej, pękatej, skrywającej poduszkę powietrzną kierownicy czy wszystkich instrumentów sterowania jest znany na pamięć każdemu kto choć raz zetknął się z tym popularnym Oplem. Ma to swoje wady i zalety, z jednej strony nie jest zbyt nowatorskie ani wyjątkowe, z drugiej można przebierać w częściach kiedy coś się zniszczy albo zepsuje.

Astra jest bogato wyposażona jak na swój wiek, dach otwiera się elektrycznie, wszystkie szyby również, prądem regulowane są lusterka, a zamek centralny dba o zamknięcie zarówno drzwi jak i bagażnika. A propos tego ostatniego jak na cabrio jest wyjątkowo przestronny. Spokojnie pomieści bagaż dla 2 lub 3 osób nawet na tygodniowy wyjazd. Egzemplarz, który posiadam ma niestety charakterystyczną wadę Aster i Vectr z tamtego okresu, a mianowicie zapadnięte oparcie fotela kierowcy. Niby fajnie, bo odchylone jednostronnie do tyłu podparcie pleców wymusza pozycję boczną ustaloną, która może sprawiać wrażenie, że kierowca prowadzi wóz wyluzowany, co dobrze pasuje do takiego weekendowego samochodu, ale po paru setkach kilometrów ból pleców zabije każdy luz, nawet ten dobrze udawany.
Serwis i koszty
Serwisowanie Astry F jest bardzo przyjemnym zajęciem. Dla tych którzy lubią i potrafią zrobić coś samemu to auto jest bardzo wdzięczne do naprawy. Ceny nowych części zamiennych są na relaksująco niskim poziomie, używanych jest z każdym rokiem coraz mniej, ale ciągle jeszcze da się dostać praktycznie wszystko.

Tradycyjnie dla Opla trzeba zwrócić uwagę na rdzę. Krytycznie ważne jest to w wersji cabrio, której progi i podłoga będące elementami nośnymi po prostu muszą być w dobrym stanie. Nie ma tu przecież dachu, który normalnie usztywnia dodatkowo karoserię. Najbardziej kosztownym elementem Astry cabrio jest dachu. Jeśli jest zniszczony, podarty, albo podziurawiony to jego wymiana może dogonić w kosztach wartość samochodu. Wszystko da się oczywiście naprawić, na rynku wtórnym zdarza się znaleźć jakieś dachy z demontażu w dobrej cenie, no i polskie firmy tapicerskie bez problemu radzą sobie z ich renowacją, ale jeśli ma to być tania zabawka na słoneczne dni, to przede wszystkim trzeba poszukać egzemplarza, w którym nie leje się na głowę. W przypadku wersji z elektrycznym sterowaniem dochodzą jeszcze problemy natury elektrycznej i hydraulicznej, z którymi niestety i ja się zmagam. Pompa z płynem hydraulicznym znajdująca się w bagażniku nie jest szczelna, a naprawiany już 2 razy przycisk sterujący w środku auta nie zawsze styka co kończy się zatrzymaniem operacji zamykania lub otwierania dachu w połowie. Jestem jednak przekonany, że prędzej czy później sobie z tym poradzę.
Naprawy
Poza wspomniana wymianą pakietu startowego Astra wymagała jeszcze wymiany sworzni zawieszenia. Do sprawnego odpalania i przemieszania się to mogłoby właściwie wystarczyć. Niestety w kwestiach estetycznych sprawy miały się gorzej. Ktoś pozostawił na klapie bagaznika otwory po zamontowanym tam spojlerze, tył auta nosił również ślady zatrzymania się na jakimś słupku, na masce silnika pojawiły się poważne rdzawe wżery, ze zderzaków schodził lakier, a najgorsze czekało pod siedzeniem kierowcy – podłoga w tamtym miejscu była pęknięta. Poza powierzeniem spawania uszkodzonego miejsca doświadczonemu koledze, reszta problemów postanowiłem zająć się sam.

Z perspektywy czasu jaki zainwestowałem w te naprawy widzę, że niektóre trzeba było od razu powierzyć profesjonalistów, ale chęć podłubania przy aucie wygrała. Kilka tygodni z przerwami zajęło mi zdzieranie rdzy, wyrównywanie powierzchni, nakładanie szpachli, podkładowanie i lakierowanie większości elementów w aucie. Przyniosło to zarówno efekty, z których jestem zadowolony jak i te o których chciałbym zapomnieć. Bardzo ładnie wyszły zderzaki, mimo że miały ubytki i były miejscami popękane, natomiast zachęcony sukcesem postanowiłem polakierować również maskę i klapę bagażnika, co niemal do ostatniej warstwy szło świetnie. Już widziałem siebie polerującego na lustro nowy lakier kiedy doszło do katastrofy. Popełniłem błąd przy nakładaniu lakieru, było za dużo i za szybko. W efekcie lakier na masce i klapie złuszczył się i nie pozostaje nic innego jak zerwać go i nałożyć jeszcze raz. No cóż… Żeby nie stracić lata poskładałem wszystko z powrotem do kupy i postanowiłem nie przejmować się estetyką, ale z pewnością wrócę do tego tematu. A propos większych kół których wygląd podoba mi się zdecydowanie bardziej niż standardowych zafundowałem Astrze alufelgi w rozmiarze 7,5×16 i opony 205/45/16. Jeśli macie na tyle dużo lat, że pamiętacie pisma tuningowe z początku lat dwutysięcznych to może rzuciły wam się w oczy bardzo popularne wtedy opony Goodyera Eagle F1. Przeglądając katalogi i czasopisma tuningowe marzyłem o tych oponach i postanowiłem, że specjalnie do tego auta takich poszukam. Udało mi się znaleźć fabrycznie nowe, nigdy nie używane sztuki. Ten bieżnik zawsze będzie robił na mnie wrażenie.
Czy tani cabriolet ma sens?
Zacznijmy od pytania czy w ogóle jakikolwiek kabriolet ma sens? Jeśli jesteś osobą dla której auto to tylko narzędzie do przemieszczania się pewnie odpowiesz przecząco. Ale jeśli nigdy nie zdarzyło ci się zetknąć z kabrioletami to musisz mi uwierzyć na słowo: wszyscy, nawet najbardziej sceptycznie nastawieni do aut pasażerowie jakich przewoziłem w życiu tym i innymi kabrioletami nie pozostawali obojętni na ten magiczny moment kiedy dach się otwiera i widzisz nad sobą niebo, Jedziesz i mijasz naturę, która nagle jest bliżej, na wyciągnięcie ręki, nie spieszysz się, czujesz wiatr i słońce, odkrywasz zapach mijanego lasu, słyszysz śpiew ptaków. Ludzie w innych autach widząc samochód bez dachu wydają się bardziej przyjaźni, zdarza się, że ktoś pozdrowi cię machnięciem ręki, albo się uśmiechnie. Czas trochę zwalnia. Czy nie o to nam wszystkim chodzi?

A jeśli możesz to wszystko mieć za równowartość jednej średniej krajowej a nawet mniej to czy jest się nad czym zastanawiać?
No dobrze, wiosną i latem jest fajnie, ale czy takim autem można jeździć zimą?
Już spieszę z odpowiedzią
Cabrio zimą
Nauczony doświadczeniem z motocyklami, które najlepiej jest kupować po sezonie ze względu na korzystniejsze ceny tak samo postąpiłem z poszukiwaniem kabrioletu. W taki sposób stałem się właścicielem rzeczonej Astry w środku stycznia. I wszystko byłoby zgodnie z planem gdyby nie fakt, że auto, które mi się spodobało znalazłem na krańcu Polski, a Szczecin, bo o tym krańcu mowa, zaliczył w czasie mojego wyjazdu wyjątkowo złośliwy atak zimy. Na szczęście okazało się, że właściciel używał tego auta … na dojazdy do pracy. Tak, zimą, w styczniu, codziennie. I z tego powodu na kołach założone były zimowe opony. Tylko to pozwoliło nam przyprowadzić to auto bezpiecznie do domu. Wspominałem też wcześniej o instalacji gazowej. Do aut używanych okazjonalnie rzadko się ją montuje i w tej Astrze może dziwić jej obecność, ale w przypadku szukania codziennych oszczędności ma to jak najbardziej sens, zwłaszcza, że silnik z dobra sekwencyjna instalacja sprawia, że różnic w jeździe na benzynie i gazie praktycznie nie odczujemy.
No więc jak to jest z tym używaniem Cabrio zimą? Znam ludzi, którzy jeżdżą kabrioletami całorocznie ale warunkiem jest założenie twardego dachu na ten brezentowy, co można zrobić np. w BMW E36. W Astrze F niestety nie. Nie będę kłamał – w przypadku Astry jazda zimą to nie jest najlepszy pomysł. Brezentowy dach łatwo uszkodzić przy odśnieżaniu, zalegająca na nim warstwa śniegu po rozgrzaniu wnętrza zaczyna topnieć i przesącza się do środka. Wtedy w aucie pojawia się dużo wilgoci, co nie tylko sprzyja korozji i problemom z elektryką, ale powoduje bardzo intensywne parowanie szyb. Poprzedni właściciel woził kilkanaście woreczków pochłaniających wilgoć, porozkładanych w różnych miejscach, ale to było ciągle za mało. Tym autem da się jeździć nawet w mrozy, ogrzewanie jest wydajne i na pewno nie zmarzniemy w środku, wentylacja w końcu zrobi swoje i szyby będą przejrzyste, a zimowe opony utrzymają nas na drodze. Sprawdziliśmy to wybierając się na zbiórkę WOŚP krótko po zakupie. Jeżdżenie otwartym samochodem w śniegu i na mrozie to wyjątkowo abstrakcyjne przeżycie, ale było bardzo fajnie. Jestem jednak spokojniejszy kiedy Astra czeka na ciepłe dni w garażu.
Gwiazda YouTube
A na koniec opowiem wam o internetowym występie mojego Opla. Kiedy umawiałem się z jego poprzednim właścicielem na oględziny nie wiedziałem jeszcze, że jakiś czas temu pewien popularny Youtuber, który zabiera auta na autostradowe próby po niemieckiej stronie granicy zainteresował się tym starym autem. Nagranie na którym Astra daje z siebie wszystko skojarzyłem dopiero w drodze do Szczecina, a obejrzałem uważnie po powrocie. Usiadłem przed komputerem z uśmiechem na twarzy, włączyłem filmik i zacząłem oglądać. Cieszyłem się jak dziecko, ze mogę zobaczyć moje nowe auto w roli głównej. Najpierw była dokładna prezentacja, potem wyjazd na autostradę i wreszcie próba szybkości. Byłem pod wrażeniem jak daleko zawędrowała wskazówka prędkościomierz, pokazała prawie 200 na godzinę. I wtedy właśnie nastąpiła redukcja na 4 bieg. Przy blisko 180km/h. W starym 16 zaworowym Oplu! Na szczęście rozrząd i silnik przetrwały ten test, ale na wszelki wypadek po tym co zobaczyłem szybko wymieniłem stare nadwyrężone części na nowe. Mimo wszystko cieszę się że Petrolhead, bo o Nim tu mowa, postanowił pokazać tą Astrę. Po liczniku odsłon pod filmem widać, że przyciągnęła ona widownie nie mniejszą niż dużo dużo bardziej luksusowe, sportowe i droższe auta. Ale od teraz będzie jeździć już raczej spacerowo i najczęściej z otwartym dachem.
A wszystko to możecie zobaczyć na filmie który udostępniam poniżej.
A jeśli chcecie sprawdzić jak wygląda jazda zza kierownicy tego auta, bez żadnego komentarza to zapraszam tu:
