
Jaki jest wasz rekord jeśli chodzi o czas używania jednego samochodu? 5 lat? 10? może 15? Dzisiaj pokażę wam auto, z którym jego pierwszy i jedyny właściciel rozstaje się po 27 latach.Dzisiaj pokażę wam auto, z którym jego pierwszy i jedyny właściciel rozstaje się po 27 latach.

Maciek, właściciel Corsy, którą dziś zobaczycie zakupił ją jako nową w salonie, w 1997 roku. Od tamtej pory był jej jedynym właścicielem i najczęściej kierowcą. Przez lata skrupulatnie zbierał wszystkie dokumenty, począwszy od faktury zakupu, przez rachunki za naprawy, na zaświadczeniach z przeglądów technicznym kończąc. Gdyby chciał sprzedać swoje auto komuś zainteresowanemu młodymi klasykami to byłaby świetna karta przetargowa, . Problem w tym, że stan tego auta nie daje wielkich nadziei na to, że zobaczymy je jeszcze na drogach. A mówiąc wprost, miałem okazję poprowadzić Corsę w jej ostatnią drogę, której metą jest stacja demontażu.
Historia modelu
Po boleśnie kanciatej Corsie A, w 1993 roku Opel pokazał światu swoją odświeżoną propozycję dla mieszczuchów. Mówcie co chcecie, ale uważam, że nowa Corsa wyglądała jak na swoje czasy rewelacyjnie. Obłości jakich dostała w każdym miejscu począwszy od przednich lamp, przez rysunek tylnej szyby, po lampy tylne dodawał jej wtedy nowoczesności, ale gwarantował też że szybko się nie zestarzeje. Wersja 3 drzwiowa była proporcjonalnie idealna. Ta pięcio już nie do końca. Wymuszone tylnymi drzwiami zwężone lampy tylne odbierały jej nieco atrakcyjności.

Silniki diesla w tamtym czasie w tak małych autach nie były zbyt popularne, więc najczęściej po maski Corsy trafiały jednostki benzynowe. Począwszy od litrowego maleństwa, poprzez pojemności 1.2 i 1.4, aż do szesnastozaworowego 1.6 któremu nieco ponad koni mocy pozwalało dołączyć do klubu modeli ze skrótem GSI w nazwie. Z motorów pędzonych ropą najciekawszy był ten uturbiony, o pojemności 1.5, produkcji japońskiego Isuzu.
Silnik i skrzynia biegów
W naszej zielonej Corsie pod maską grasuje stado 45 KM. Które uzyskano z pojemności 1195 cm sześciennych. Nie wiadomo do końca ile tych koni zdążyło już zwiać, ale zakładajmy, że ciągle jest ich sporo więcej niż w najzdrowszym nawet maluchu. Jeśli chodzi o osiągi tego silnika to… SĄ!
I tak to zostawmy.

Corsa nie była jakoś wybitnie oszczędna, ale około 7 litrów w mieszanej jeździe nie rujnowało kieszeni, chociaż przy ostrym traktowaniu mogła połknąć nawet 9. Ale fakt, że posiadała jeszcze ośmio zaworową głowicę i jednopunktowy wtryska paliwa umożliwiał coś jeszcze – założenie prostej instalacji LPG. Czego Maciek nie omieszkał uczynić.

Spalanie gazu rosło wtedy do około 9-11 litrów, ale kto pamięta ceny sprzed 20 lat to wie, że jazda na LPG kosztowała wtedy grosze. Taka instalacja nie przynosiła większych zmartwień, o ile była dobrze wyregulowana i raz na jakiś wyposażana w nowe filtry. To nie była już epoka gaźników i wypalania benzyny z układu spalania, zanim przełączyło się silnik na zasilanie drugim paliwem. Po prostu dodawałeś, nomen omen, gazu i po osiągnięciu pewnej wartości obrotów przechodziłeś na oszczędzanie na błękitnym paliwie. Skrzynia biegów ma 5 przełożeń i jest tradycyjnie dla tej marki z lat 90tych twarda i hacząca. Jeśli kiedykolwiek jeździliście Oplem z tego okresu (nie dotyczy Omegi) to będziecie wiedzieć co mam na myśli.
Wyposażenie

Można się z tego dzisiaj śmiać, ale 3 zagłówki z tyłu to było naprawdę coś. Część samochodów nawet w wyższych klasach tego nie posiadał, a jeśli już to ten środkowy był co najwyżej wysuwanym płaskim półgłówkiem. Tzn pół-zagłówkiem. Poza tą ciekawostką lista dodatków się właściwie kończy. Mamy tu klasyczny pakiet wyposażenia znany z nowych miejskich aut lat 90-tych o nazwie ABC – absolutny brak czegokolwiek. Nie uświadczymy tu wspomagania kierownicy, poduszek powietrznych, elektryki szyb, czy nawet centralnego zamka. Oczywiście to czego nie nie może się zepsuć, więc pozostaje jakaś pociecha.

To auto w 97 roku, jako nowe, wyprowadzone prosto z salonu kosztowało trochę ponad 31 000 zł. Z wliczoną dopłatą za dodatkową parę drzwi i lakier metalik. Dzisiaj za najtańszą wersję Corsy musimy wysupłać przynajmniej 72 tysiące. Współczesna Corsa będzie oczywiście o niebo lepiej wyposażona. Różnica ceny wynika też z inflacji, wzrostu naszych zarobków i paru innych czynników. Wtedy mało kto narzekał na brak udogodnień, przecież jako kraj przesiadaliśmy się wciąż z siermiężnych maluchów, skód, czy dużych fiatów na te zachodnie auta, chociaż najczęściej były to ściągane z Niemiec składaki. W przypadku takiej Corsy najbardziej liczyło się nie to, ile masz w niej wyposażenia, ale że jeździsz kompletnie nowym autem.
27 lat Corsy
Ten samochód nigdy nie był dynamiczny, ale czuć, że wiek robi swoje i spokojne przemieszanie się z miejsca na miejsce to w tej chwili szczyt jego możliwości. Silnik po latach gazowania nie pracuje już tak równo i zdrowo jakby się chciało, z dachu schodzi bezbarwny lakier, środek wymagałby solidnego odświeżenia, no i jeszcze ta brązowa kwestia. Corsa nie różni się specjalnie od innych Opli z tamtego okresu i po prostu lubi sobie skorodować tu i ówdzie. A jeśli to ówdzie oznacza okolice progów, czy kielichów zawieszenia to znak, że jej czas dobiegł końca.

W pewnym momencie pojawił mi się w głowie pomysł na uratowanie tego samochodu. W końcu w tej chwili jest warta mniej więcej tyle ile waży. Ale niestety nie jest to ani wyjątkowa wersja, ani limitowana seria, ani też jej historia poza tym, że wiernie służyła jednej rodzinie nie jest wystarczająco unikatowa, żeby zainwestować w nią wielokrotność jej wartości w celu przywrócenia do akceptowalnego stanu. Ale fakt, że tak długo była niemal jednym z domowników nie pozwala, przez szacunek dla tej wdzięcznej maszyny, żeby męczona upalaniem zakończyła żywot np. wybuchem silnika. Zostawimy ją w spokoju i pozwolimy w procesie recyclingu zamienić się w inne pożyteczne przedmioty. Żegnaj Corso.
Zobaczcie Corsę również na filmie:
